W nawiązaniu raz jeszcze do wczorajszego Międzynawowego Dnia Języka Ojczystego proponuje Wam świetne książki związane z językiem, będące w zasobach naszego księgozbioru.

Pierwsza z nich to „Trzy po 33” Jerzego Bralczyka i Andrzeja Markowskiego. Brawurowa opowieść o słowach, których tak chętnie lubimy obecnie (nad)używać, mówi o nas więcej niż niejedna powieść i socjologiczna rozprawa…

Dopóki będziemy mówili i pisali, profesorowie Bralczyk, Markowski i Miodek będą mieli tematy do kolejnych felietonów, bo nasz język zmienia się wciąż wyjątkowo dynamicznie, a – jak pisze Jan Miodek – jeśli słowo jest bardzo wygodne, to staje się zbyt wygodne i zaczynamy go nadużywać. Czy wszystkie te słowa, nowe lub dobrze znane, ale obecnie stosowane w innym lub kolejnym znaczeniu, da się zamienić? Czy w gąszczu polszczyzny, nasiąkniętej kalkami z obcych języków, atakowanej przez terminologię komputerową z jednej strony i lingwistyczną pomysłowość gimbazy (poczytacie!) z drugiej, aby na pewno jeszcze wiemy, co mówimy?

Z powszechnie znaną lekkością, humorem i oczywiście oczywistą (poczytacie!) erudycją, panowie profesorowie przeprowadzają nas przez labirynt znaczeń, dawnych i nowych, sypiąc obficie przykładami i anegdotami. I tłumaczą, pochylając się z aprobatą (pomiziać), dziwiąc się, prześmiewając, a nawet złoszcząc się, choćby na gwiazdy mediów, że lansują odrażające pod każdym względem, także fonetycznym słowo zajebiście…

Dlaczego „mąż, żona czy szef, którzy zatruwają nam życie, są toksyczni, a nie trujący?” Czy rzeczywiście hejtować jest łatwiej niż nienawidzić? Co zrobić z paparazzo i czy kobietę, zajmującą się namolnym fotografowaniem, nazwalibyśmy paparacka? Jak to się stało, że polewka – zupa zmieniła się w polewkę, jaką mamy z kogoś, a facet – całe lata funkcjonujący w polszczyźnie jako żartobliwe, ironiczne, lekceważące określenie mężczyzny – zaczął faktycznie oznaczać twardziela? Mistrzowie polszczyzny obczajają całe morze słówek i zwrotów, zatem i także słówko obczaić, choć – jak zauważa Jerzy Bralczyk – kiedy poznaję jakieś młodzieżowe słowo, mogę być pewien, że z prawdziwie młodzieżowej mowy właśnie wyszło i od tej pory będzie używane tylko przez (to też już trefne określenie) zgredów.

Druga z nich to „ 500 zdań polskich” Jerzego Bralczyka.
Od „Daj, ać ja pobruszę…” do „No to frugo”. Najbardziej błyskotliwy specjalista od polszczyzny o pięćsetce najbłyskotliwszych, najniezwyklejszych, najważniejszych polskich zdań.

Jerzy Bralczyk nie tylko zebrał zdania, które najsilniej istnieją w świadomości Polaków, ale też z ich pomocą stworzył niezwykłą opowieść o polskiej mentalności, która odbija się w tym, jak mówimy na co dzień i od święta. Są tu literackie cytaty (z Mickiewicza, Sienkiewicza, Słowackiego, Wyspiańskiego, Konopnickiej, Tuwima, Kofty, Osieckiej i Młynarskiego), zdania wielkich Polaków (od Jagiełły i „Mieczów ci u nas dostatek…” do „Czuj się odwołany” Wałęsy), codzienne powiedzenia, zawołania kibiców i reklamowe hasła, które zrobiły zawrotną karierę w języku potocznym. Każde z nich opatrzone brawurowym, ale też wnikliwym komentarzem opowiadającym o genezie i zmiennych losach najsłynniejszych polskich zdań.

Książki czekają na Was w bibliotece, zapraszamy!

źródło: https://lubimyczytac.pl/ksiazka/3817624/trzy-po-33

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/256283/500-zdan-polskich

Opracowała: Jolanta Stoszek