Pierwsze co uzmysłowiłam sobie po przeczytaniu książki, to jak bardzo moje spojrzenie na świat kłóci się z tym, jak wygląda on w rzeczywistości. Fakt, że książka wypełniona jest statystykami kompletnie tu nie przeszkadza i nie nudzi, a wręcz pomaga, bo co lepiej niż statystyki ukazuje rzeczywistość? Jedyne co minimalnie raziło mnie przy tej lekturze to nieodparte wrażenie, że autor traktuje swoich czytelników jak ludzi o bardzo wąskich horyzontach. Jakby jego celem było udowodnienie nam, że nie jesteśmy tak mądrzy jak się nam wydaje (co w sumie jest prawdą, ale autor nie był zbyt subtelny w pokazywaniu nam tego), choć jego celem było raczej nafaszerowanie nas wiedzą, wyprostowanie naszego spojrzenia na świat.

Fakt, że książka nie opierała się jednak tylko na suchych faktach i statystykach, a również historiach z życia autora i barwnych przykładach sprawił, że czytało się ją o wiele przyjemniej.  Jednym z większych zaskoczeń, był fragment, w którym autor uzmysławia nam, że nasz pesymistyczny obraz świata w dużej mierze jest spowodowany tym jak działa nasz mózg – niby prosta informacja, a pokazuje nam jak mało wiemy o tym, jak sami działamy. I właśnie to, według mnie, jest głównym tematem tej pozycji. Gdyby ktoś zapytał mnie o to wcześniej, odpowiedziałabym prosto: media jakoś programują nasze mózgi i przez to działamy tak, jak sobie tego życzą. W życiu nie pomyślałabym, że ma to związek z naszymi instynktami. Z kolei fakt, że ludzie w ogóle posiadają coś takiego jak instynkt strachu, winowajcy, czy instynkt pesymizmu nie był już takim zaskoczeniem – sam pesymizm mnie nie dziwi, szukanie winy wszędzie tylko nie u siebie też. Jak wspomniałam wcześniej, byłam zszokowana raczej tym, skąd się to bierze.

Fragment „Załóż, że nie jesteś „normalny”, a inni ludzie to nie idioci” był szczególnie poruszający, a zwrócenie uwagi na to, jak łatwo jest oceniać nie mając wystarczających informacji, było bardzo aktualne. Przekazy typu „nie oceniaj książki po okładce” czytamy sto razy dziennie, ale sposób w jaki pisze o tym Rosling naprawdę zmusza nas do refleksji.

Podsumowując; po przeczytaniu książki, mam wrażenie, że całe moje życie było kłamstwem, a słowo „pesymista” nabiera nowego znaczenia. Nie chodzi tu już o jednostkę, która uważa „jak coś ma pójść źle, to na pewno pójdzie źle” i „co złego to nie ja”. Mowa tu o całych generacjach nie zdających sobie sprawy z tego jak tak naprawdę wygląda rzeczywistość (brzmi przerażająco) i z tego, że wcale nie jest taka straszna, nawet mając przed oczami statystyki – według Roslinga po prostu nie umiemy trafnie ich interpretować. Tak naprawdę możemy dużo zrobić, aby przerwać tę karuzelę niewiedzy, zatrzymać się na chwilę i spojrzeć na to co nas otacza z pewnym dystansem. Pierwszym krokiem może być już „otwarcie oczu na świat” według wskazówek zawartych w książce (weź głęboki oddech, domagaj się danych etc.) – te wybitnie przypadły mi do gustu. W mojej opinii w tym wszystkim nie chodzi o posiadanie wiedzy, której zdecydowania dostarcza nam pozycja, a o to, by umieć jej używać świadomie.

Marta Kęsek